poniedziałek, 14 lipca 2014

Mniej niż zero.

Nadszedł poranek, niedzielny poranek.
Wszyscy w Polsce ściskali kciuki za Włochów. Śniliśmy przecież jeszcze o Florencji. Obudziła nas jednak brazylijska samba, w jeszcze nie perfekcyjnym, lecz już efektywnym wydaniu. We Florencji zatem nas zabraknie.

Przez ostatnie lata bardzo przyzwyczaiłam się do nazwisk, a to przecież nie one grają. Gwiazdą trzeba być na boisku, a nie żyć legendą zbudowaną na wspomnieniach. W Lidze Światowej widziałam więc zespół, który uczył się siebie. Grupę ludzi gotowych do gry na najwyższym poziomie. Zawodników często zapomnianych przez kibiców, pomijanych - zupełnie niepotrzebnie - przez trenerów. Oglądałam chłopaków, którzy wspólnie walczyli o każdy punkt, set, mecz. Zawodników, którzy przekonani o swojej genialnej wartości, będą walczyć o miejsce w składzie marzeń. Widziałam także duet trenerski, który uczył się swojej pracy i poznawał zawodników. Nie ograniczał drużyny do ścisłej szóstki, rotował składem, dając szansę wszystkim.

I tak oto poznaliśmy lepiej Mateusza Mikę, który pokazał, że nie tylko w przyjęciu, ale i w ataku radzi sobie całkiem nieźle.
Na parkiecie zameldował się także Rafał Buszek, który zaskarbił sobie kibicowskie serca fenomenalnymi atakami i kąśliwymi zagrywkami.
Środkowy duet Kłos&Wroncia udowodnił, że w biało-czerwonych barwach gra układa im się równie efektownie, co w barwach żółto-czarnych.
Mogliśmy też sprawdzić w boju Fabiana Drzyzgę, który momentami był świetnym kreatorem gry.
Do akcji wkroczyła również stara gwardia i pokazała młodym wilkom, że także jest głodna sukcesów.
Mogliśmy podziwiać odradzającego się Miśka Winiarskiego, którego ataki były po prostu efektownie efektywne oraz bomby Mariusza Wlazłego posyłane z prawego skrzydła z prędkością światła, które były tylko prologiem formy naszego atakującego, nękanego kontuzją.
Perfekcyjne przyjęcie Pawła Zatorskiego zaś trenerzy połączyli z obronną wirtuozerią Krzysia Ignaczaka tak, że kibice byli świadkami eksperymentalnego ustawienia z dwoma libero.

Nawet najlepsi aktorzy nie mogą jednak grać bez reżysera, który przygotuje ich do życiowej roli. Słówko należy się więc także naszym trenerom. Stefan i Filip pokazali nam, że nie tracą głowy. Konsekwentnie realizowali wcześniejsze założenia, ufając swojej filozofii. Rotowali składem, dając szansę każdemu i cóż, zdecydowanie nie jest to duet sentymentalny! Nazwiska nie grają. Liczą się zawodnicy i ich aktualna forma sportowa. Korzysta na tym cała drużyna. Chłopcy wiedzą, że trenerzy nikogo nie faworyzują i każdy ma równe szanse. Stefan i Filip wierzą w możliwości tej grupy. Dzięki temu zaufaniu chłopcy również uwierzyli w siebie. Poziom stresu? Mniej niż zero!
Tutaj każdy zna swoją wartość i czuje się potrzebny.
Wypadałoby powiedzieć : tylko Florencji szkoda..!
Szkoda, ale ...
Widziałam team, który walczy o każdy punkt, dla którego nie ma straconych piłek.
Team, w którym panuje świetna atmosfera.
Team, który wzajemnie się wspiera i uzupełnia.
A porażki z Brazylią, Włochami i Iranem? Były, nie przeczę.
Ale najważniejsze, że nasza Reprezentacja wyciągnęła z nich wnioski i potrafiła odpowiedzieć swoją dobrą grą.
Huraoptymizm? W żadnym wypadku!
Rezerwy są i to duże. Zawsze można przyjmować dokładniej, bronić więcej, atakować celniej, blokować lepiej. Ale teraz przynajmniej jest czas, by wszyscy nasi najlepsi zawodnicy spotkali się w jednym miejscu, zdrowi i pełni sił do pracy, by te rezerwy przekłuć na sukces!


6 komentarzy:

  1. Z pewnością trochę szkoda, ale nie tego, że Włosi nie urwali punkty Brazylijczykom, ale tego, że doprowadziliśmy sami do takiego stanu rzeczy, aby liczyć na innych. Mieliśmy swoje szanse, by wygrać jednego seta więcej, baa były szanse żeby zdobyć ten jeden punkt, czy to w starciach z Brazylią czy z Iranem. Nie udało się. Czy to dobrze czy to źle? Są plusy i minusy, ale wszystko tak naprawdę okaże się po MŚ. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, bardzo szkoda, że musieliśmy liczyć jeszcze na innych, ale ważne, że te dwa ostatnie spotkania z Iranem wygraliśmy i złe wrażenie zostało zatarte :)
      Na oceny przyjdzie czas później, po Mistrzostwach. Bądźmy cierpliwi :)

      Usuń
  2. Idealnie to ujęłaś. Nic dodać nic ująć :D Zgadzam sie w 100%!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się ze wszystkim, co tu napisałas. Trenerzy konsekwentnie stawiali na młodych zawodników, ale i Winiar dostał trochę czasu, by wrócić do swojej dyspozycji. Można żałować braku awansu do F6, ale teraz mówi się wręcz, że to i lepiej, bo będziemy mogli przygotowywać się w spokoju i wyleczyć wszystkie kontuzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy lepiej, czy gorzej, przekonamy się później. Mamy grać sparingi, więc gry chłopaki nie zapomną. Ufam duetowi trenerskiemu. Nie pozostaje nic innego, jak tylko kibicowanie :)

      Usuń