Wena. Błogostan bloggera. Swoboda myśli niezmierzona. Szczęście w sercu niewypowiedziane.
To właśnie ta staroświecka wena, przeżytek, pisarski relikt, a właściwie jej brak, jest powodem mojej blogsferowej absencji.
A dookoła tyle się dzieje.
Ku przerażeniu serc żółto-czarnych (tych bełchatowskich, rzecz jasna), niedowierzaniu serc pasiastych i znużeniu serc pomarańczowo-czarnych Puchar Polski pozostał w Gdańsku. Niespodziewana niespodziewanka, a co!
Ku zgrozie Mateusza i mojemu zaskoczeniu, a nieco w cieniu pozostałych siatkarskich newsów, trenerem żeńskiej reprezentacji został pan Jacek Nawrocki ...
Ku dumie, szczęściu i pokrzepieniu serc natomiast, nasi wspaniali kadeci wygrali sobie złoto Mistrzostw Europy, tacy są fajni, a jak! :)
Ku radości wszystkich polskich kibiców
Panie Mariuszu, gratulacje! Jestem zaszczycona, że mogę być pańskim kibicem!
Trwa rywalizacja złota i brązowa. I wiecie co? Nie tylko moja Skra gdzieś zgubiła ten sezon. Ja też się gdzieś zgubiłam. A szczególnie zaplątała się między jednym odbiciem piłki a drugim ta moja radosna siatkarska miłość. I bardzo bym chciała, żeby ta maleńka cząstka mnie odpowiedzialna za radosne kochanie siatkówki gdzieś się odnalazła. Najlepiej natychmiast. Im szybciej, tym lepiej.
A Wy, kochani, nadążacie?
Ciao!