Jak kobieta.
Miewa stany absolutnej świetności, gdy żółto-czarne słońce świeci pełnym blaskiem, dookoła fruwają uśmiechnięte żółto-czarne pszczółki, a ludzie o wielkich żółtych sercach, w których płynie czarna krew są niezwykle szczęśliwi - kochają i są kochani, pragną zwycięstw i te zwycięstwa odnoszą, uśmiechają się zawsze, wszędzie i do wszystkich, bo ich mały, żółto-czarny światek jest niczym siatkarskie niebo, pełne żółto-czarnej energii.
Ale przychodzi czas, gdy w Ulu nie jest już tak kolorowo. Front atmosferyczny przynosi dwuletnie załamanie pogody, falę burzliwej krytyki, gromy złośliwości i opady drogocennych łez. Żółto-czarny świat przeżywa ciężkie chwile. Czarne chmury nadciągają nad Ul i nie pozwalają dojść do głosu żółtemu słońcu.
A kibic? Kibic czeka. Czeka na siatkarski cud. Bo Kibic - to brzmi dumnie! Bo z przyzwyczajenia można się wyleczyć, ale nie z miłości, jak mawiał Angelus.
I właśnie z perspektywy takich wzlotów i upadków, ciepłych wyżów i ulewnych niżów, emocjonalnych karuzeli czy sercowego rollercoastera przyglądałam się ostatnim dwóm sezonom.
Nie byłam już Snajperem-dziennikarką-amatorką, a tylko Snajperem-Kibicem-Wiernym.
Oglądałam mecze w domu, przed telewizorem, w żółtej koszulce, kibicowałam, wspierałam myślałam co by tu zrobić, by pomóc Chłopakom.
Przeżywałam każdy punkt, set, mecz.
Byłam ja, moja Skra, był sezon, w którym dostałam porządną lekcję pokory, była piłka, której każdy kontakt z podłożem wywoływał palpitacje serca, była też Asia - moja siatkarska mistrzyni, przyjaciółka, którą poznałam właśnie dzięki siatkówce, skrzatowa siostra, która wiedziała co się święci w moim kibicowskim serduchu, gdy nieskładne słowa nie potrafiły wyrazić emocji, dobry duszek, który te czarne chmury odganiał.
A potem przyszła radość! Zapukała cichutko, troszkę nieśmiało. Wkradła się do Ula i poczuła się jak w domu. Postanowiła zostać na dłużej. A razem z nią - szczęście. Piękne, żółto-czarne szczęście. Żółte jak słońce nad Ulem, wyjątkowe niczym siatkarskie niebo zwane Bełchatowem. Zniknęły gdzieś zupełnie te czarne chmury. A ja znów, jak prawie 9 lat temu, byłam małą dziewczynką, która patrzyła na swoich Bohaterów z jedną łezką w oku, drugą na policzku, z oczami wielkimi jak pięć złotych, z kibicowskim sercem pełnym siatkarskiego szczęścia.
bełchatowskie cieszynki! :)
MISTRZ, MISTRZ, BEŁCHATÓW! :)
tak się bawi, tak się bawi Karollo&Andrzej! :)
Facu! :)
Nico! :)
Mariusz! :)
ach! :)
:)!
To był piękny sezon, całkowicie w roli kibica.
Sezon, w którym na nowo zbudowałam żółto-czarną więź z moją Skrą, od początku, na czystej siatce :)
Dziękuję!
Piękne, żółto-czarne podsumowanie! Uwielbiam Twoje wpisy <3
OdpowiedzUsuńPo siedmiu żółto-złotych sezonach, przyszły czarne chmury. Na szczęście nie zagościły nad Bełchatowem długo i miejmy nadzieję, że szybko nie powrócą. Niech piękne żółte słonko świeci nad naszą Skrą kolejne kilka lat. My kibice będziemy mocno trzymać za to kciuki, przecież od tego jesteśmy! :)
Piękny sezon, szkoda że już dobiegł końca... Dziękuję za te bardzo miłe słowa moja siostrzyczko! :* Fajnie jest mieć kogoś, z kim można wymienić zdania jak nie idzie oraz razem świętować po wygranych. I "śpiewać" przez smsy nasze przyśpiewki :D Zgrany z nas duet, niczym Kłos i Wrona :D
Mistrzowski komentarz, nic dodać, nic ująć! :)
UsuńSkra to nie tylko klub to stan umysłu ;)
OdpowiedzUsuńOtóż to! :)
Usuń